czém innèm, jak tylko pragnieniem poznania dokładnie tego, co wywiera silny wpływ na naszę duszę, gospodarz zatrzymał się, aby przyjrzéć się tak niemiłemu gościowi i podniósł świecę w ten sposób, aby cały blask padał na twarz uśpionego, płomień zaś jéj zasłonił ręką od swych oczu, stanął w postawie podobnej do téj, w któréj malują Psychę, zapatrzoną w swego tajemniczego kochanka. — Ach, głupcze ty głupcze! — przemówił w duchu do śpiącego biedaka; — żeby tak dobrowolnie guza szukać! Jutro dopiéro poznasz, jakiegoś piwa sobie nawarzył. Osły! im się zdaje, że świat przerobią, a nie wiedzą nawet i tego, z któréj strony słońce wschodzi. Tylko siebie gubią, a innych narażają na przykrości.
Powiedziawszy to, a raczéj pomyślawszy tylko, odszedł od łóżka, wyszedł z pokoju i drzwi zamknął na klucz. Na placyku przed schodami przywołał żonę, kazał jéj dzieci zostawić pod opieką służącéj, a saméj zejść do kuchni, aby go tam zastąpić. — Bo ja muszę wyjść z domu na chwilę, dzięki jakiemuś wieśniakowi, którego tu licho przyniosło na moję biedę, — dodał, i opowiedział jéj całą owę niemiłą przygodę. — Ale pamiętaj — rzekł na zakończenie — baczność na wszystko, a głównie bądź ostrożną i grzeczną, bo to dzień przeklęty. Mamy tam na dole zgraję hultajów, wszyscy pijani, to téż plotą, Boże odpuść!... Słowem, gdyby który poważył się...
— O! przecie dzieckiem nie jestem i potrafię dać sobie radę. Zdaje mi się, iż dotychczas nikt nie mógł powiedzieć, abym...
— Dobrze, dobrze, a uważaj no, żeby każdy płacił, a wszystko to, co będą mówili o chlebie, gubernatorze, wikaryuszu prowizyi, Ferrerze, dekuryonach, francuskich i hiszpańskich rycerzach i innych głupstwach tego rodzaju, puszczaj mimo uszu; rozumiesz? tak, jakbyś tego wcale nie słyszała, bo jeżeli będziesz im zaprzeczać, to zaraz złe skutki za sobą pociągnie, a jeżeli z niemi się zgodzisz, to w przyszłości może wywołać jeszcze gorsze skutki; wiesz przecie, że czasem ci, którzy hałasują najbardziéj i niby rej wodzą, są w istocie naj... ale mniejsza o to. Więc, skoro usłyszysz coś niepotrzebnego, odwróć zaraz głowę i mów; idę, jak gdyby cię ktoś wołał, i odejdź naprawdę. Ja zaś wszelkich starań dołożę, aby wrócić jak najprędzéj.
Po téj przemowie udał się wraz z żoną do kuchni, powiódł wzrokiem badawczym po całém zgromadzeniu, aby się przekonać, czy nic nowego nie zaszło, zdjął z kołka płaszcz i kapelusz, wziął do ręki kij sękaty, stojący w kącie, spojrzał znacząco na żonę, chcąc w ten sposób ponowić przestrogi, których jéj ustnie udzielił, i wyszedł. Lecz w czasie tych przyborów do drogi, wrócił w duszy mimowolnie do owego monologu, zaczętego przy łóżku naszego Benza, i wychodząc na ulicę już go rozpoczął na nowo.
Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/246
Ta strona została przepisana.