Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/247

Ta strona została przepisana.

— Ośle uparty! Najgłupszy z górali! — (Napróżno bowiem Renzo usiłował ukryć, skąd przybywa i kim jest, zdradziły go: wymowa, ruchy, ubiór i całe jego zachowanie się). — A już się zdawało, że ten dzień przeklęty, dzięki memu rozumowi, dzięki mojéj ostrożności, jako tako przeminie, trzebaż, żeby na samym końcu ciebie licho przyniosło, aby mi wszystko popsuć. Czy to mało gospód w Medyolanie, nie mogłeś sobie jakiéj innéj wybrać? Gdybyś przynajmniéj sam przyszedł, tobym dziś przez szpary patrzył na to, coś dokazywał, a jutro dopiéro nauczyłbym cię rozumu. Ale nie! towarzysza z sobą przyprowadził, i to nie-lada towarzysza, szpiega, siepacza!
Gospodarz spotykał co chwila, albo pojedynczych przechodniów, albo ludzi, idących po dwu, albo całe gromadki, które krążyły po ulicach, naradzając się nad czémś półgłosem. W chwili, gdy w swym monologu doszedł właśnie do owego szpiega i siepacza, spostrzegł nadchodzący patrol żołnierzy, szybko zatém usunął się na bok, ustępując im z drogi, spojrzał na nich z pod oka, a następnie tak prowadził dalej owę rozmowę z samym sobą: — oto bicz na szaleńców. A ty, głupcze, dlatego tylko, żeś spostrzegł na ulicach trochę hałasującego motłochu, wyobraziłeś sobie w mądréj swéj mózgownicy, że zaraz świat cały ma się odmienić. I w skutek tak świetnego przekonania zgubiłeś się z kretesem, a nadto jeszcze i mnie chciałeś zgubić, mnie, com wszelkich starań dokładał, aby ciebie ratować. Tak, robiłem wszystko, co mogłem, a ty, ośle ostatni w zamian za moje dobre serce o mały włos, żeś mi całéj gospody nie przewrócił do góry nogami. Teraz sam siebie ratuj, jak umiesz, to do mnie już nic nie należy. Czyż to ja przez ciekawość chciałem się dowiedziéć o twojém utrapioném imieniu i nazwisku? A co to mnie może obchodzić, czyś ty Tadeusz, czy Bartłomiéj? Tobie się zdaje, że to dla mnie wielka przyjemność miéć do czynienia z piórem! Wszakże nie wy jedni na świecie, a chcięlibyście, aby wszystko się działo podług waszéj woli. I ja przecież wiem o tém, że są wyroki, o które nikt nie dba, toś mi dopiéro nowinę powiedział! Mogłeś z tą wiadomością spokojnie w swoich górach pozostać, ale o tém nie wiesz, jak sądzę, że wyroki wydane dla nas, właścicieli gospód, mają wielką siłę, że musimy je wypełniać. A tyś się w świat wybrał i chcesz tu réj wodzić, a nie rozumiesz nawet i téj prostéj rzeczy, że chcąc działać podług swéj woli i nie dbać o żadne wyroki, trzeba przedewszystkiém mówić o nich z wielkiém uszanowaniem. A wiesz-że ty, co czeka takiego, jak ja biedaka, w razie, gdyby myśląc tak, jak ty, nie zapytał o nazwisko tych, którzy racją zatrzymać się w jego gospodzie? Dla wszystkich właścicieli gospód, zajazdów i t. d. kara wyniesie trzysta skudów; tak