spuścił głowę, skręcił na uliczkę, która wiodła do plebanii i z trudnością przestawiając nogi, które jakoś zaczęły mu odmawiać posłuszeństwa, powlókł się ku domowi.
Aby dobrze zrozumiéć, co się z nim dziać musiało w téj chwili, powiemy najprzód słów kilka o jego charakterze i o czasach, w których los żyć mu przeznaczył.
Don Abbondio (jak to już zapewne spostrzegł czytelnik) nie odznaczał się zbyteczną odwagą i, jak to mówią, nie posiadał lwiego serca, do tego, w latach jeszcze dziecinnych zmuszony był zrozumiéć, iż w czasach, w których żył, najgorzéj się działo stworzeniom, pozbawionym kłów i szponów, czuł, że do nich należy i, że nie ma najmniejszéj ochoty być przez kogoś pożartym. Prawo nie rozciągało żadnéj opieki nad człowiekiem cichym, potulnym i nie posiadającym innych środków obrony. Nie wypływało to bynajmniéj z braku kar i wyroków, które miały ścigać występnych, przeciwnie nawet za wiele ich było. Każda zbrodnia była przewidzianą, każde nadużycie oddzielnéj podlegało karze, kary te były straszne, a każdy sędzia mógł jeszcze je zwiększać dowolnie; procedura kryminalna zdawała się odgadywać naprzód wszelkie przeszkody, któreby mogły sędziemu utrudniać wydanie wyroku i starannie usuwała takowe; zresztą dość przypomnieć urywki z dekretów banicyi na brawóu, ktoreśmy przytoczyli powyżéj, i które są małą, lecz wierną próbką surowości prawa w owych czasach, aby w tym względzie nie miéć już żadnéj wątpliwości. Jednak z tém wszystkiém, a raczéj może właśnie dla tego wszystkiego, owe prawa, które mnożyły się i rosły z każdém pokoleniem, służyły tylko do wykazania bezsilności ich twórców; a jeżeli i wywierały jakiś skutek widoczny, to chyba ułatwiając i podając nowe sposoby silnym i możnym do gnębienia i uciskania bezbronnych i słabych. Bezprawie miało również swe prawa i krzewiło się na gruncie, z którego nie mogły go wyrwać żadne wyroki sądowe. Gruntem tym były przywileje pewnych klas, częścią uznane przez prawo, częścią tylko cierpiane, lub niby całkiem zniesione, które wszakże istniały w całéj swéj sile, bronione gorliwie przez owe posiadające je klasy.
Nic dziwnego, że ta bezkarność, którą gromiły, a któréj jednak zniszczyć nie mogły wyroki, przy każdéj nowéj pogróżce uciekała się do nowych sposobów, aby sobie nadal istnienie spokojne zapewnić. To też skoro się tylko pojawił wyrok ograniczający nadużycia możnych, ci, korzystając ze swego znaczenia i siły, obmyślali natychmiast środki, za pomocą których mogliby obejść prawo i robić właśnie to, czego im wyrok zabraniał. Wyroki mogły ciężyć na bezsilnych, bezcennych, pozbawionych opieki biedakach, gdyż prawo, pod pozorem iż musi miéć wszystkich pod ręką, aby uprzedzać spełnienie
Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/27
Ta strona została przepisana.