Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/298

Ta strona została przepisana.

cie-bo to téż człowiek, co się zowie, ten ojciec Zacharyasz. To jeszcze nic nie dowodzi, niech to was nie zniechęca, jak niektórych ludzi, co-to Boże odpuść... że jest taki biedny, taki cieniutki, malutki, że ma taki głosik piszczący, piszczący i taką brodę rzadziutką, rzadziutką; powiem to śmiało, nie dlatego, abym miał kapucynów wychwalać, ale bo to słusznie, bo widzicie to także człowiek!... także głowa1 Niech-no go tylko spyta kto o radę...
— Ach, dziękuję! — zawołała Agnieszka, a w głosie jéj brzmiała owa niecierpliwość z wdzięcznością zmieszana, któréj doświadczamy, gdy widzimy jakieś dobre chęci, nie trafiające nam jednak do przekonania — lecz cóż to mię może obchodzić, czy on taki czy inny człowiek, skoro ten nasz dobrodziéj już nas opuścił, ten ojciec Krzysztof, który nas znał, wiedział o naszych nieszczęściach i dokładał wszelkich starań, aby nas ratować!
— A to w takim razie, tylko cierpliwość mogę wam doradzić.
— O tém i ja wiem — odpowiedziała Agnieszka: — bywajcie mi zdrowi, przepraszam, żem was utrudziła napróżno.
— Za cóż mielibyście przepraszać? Naprawdę mnie za was serce boli... A gdybyście kiedy chcieli prosić o radę, lub pomoc jednego z naszych ojców kapucynów, to pamiętajcie, że wszyscy jesteśmy na wasze rozkazy. Do widzenia więc; wkrótce się zobaczymy, przyjdę tam do was, gdy mnie wyślą po kwestę oleju.
— Do widzenia — rzekła Agnieszka; i poszła w stronę swéj wioski, a czuła się tak smutną, tak przygnębioną, tak nieszczęśliwą, jak niewidomy żebrak, gdy swój kij zgubi.
My, mając nieco dokładniejsze, niż brat Galdino wiadomości, możemy opowiedziéć tu rzecz całą tak, jak się ona miała w istocie. Hrabia Attilio, stosownie do przyrzeczenia, danego kuzynowi, zaraz po przyjeździe do Medyolanu udał się do tego wspólnego ich stryjaszka, który to w Tajnéj Radzie zasiadał. Tajna Rada było to zgromadzenie, składające się z trzynastu mężów w togach i w zbrojach, w liczbie których znajdował się i gubernator; w razie zaś śmierci gubernatora, lub zmiany tegoż, Rada przez czas pewien rządy w kraju sprawiała. Osobę hrabiego stryja przystrajała toga, był on jednym ze starszych w zgromadzeniu i wielkie w niém zachowanie posiadał dlatego głównie, iż nikt prawie nie mógł mu dorównać w sztuce okazywania szacunku dla jego własnéj osoby i niezachwianéj wiary w jego niepospolitą wyższość. Umiał przemawiać górnie i niejasno, zachować wielce znaczące milczenie, urwać w pół słowa i oczy w niebo podnieść z takim wyrazem, jakby chciał mówić: — ach, nie mogę nic więcéj powiedzićé. — Umiał dać czasami jakąś niby obietnicę, niezobowiązującą wszakże do niczego,