Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/55

Ta strona została przepisana.

jakiej znakomitéj, wielmożnéj osoby, o tém ciebie z góry uprzedzam, i byleś chciał ponieść pewne drobne wydatki, których powodzenie sprawy wymaga, obiecuję wydobyć cię z matni. Musisz mi powiedziéć nazwisko obrażonego, jak to u nas mówią, i wówczas stosownie do stanu, tytułu i humoru tego człowieka zobaczymy już, czy lepiéj wziąć go pod opiekę, czy też wynaleźć jaki sposób, aby go do kryminału zaskarżyć i tym sposobem zabić mu ćwieka do głowy; bo widzisz, mój chłopcze, trzeba się tylko umiéć dobrze z temi wyrokami obchodzić, to się zaraz okaże, iż nie ma na świecie ani winnych, ani zupełnie niewinnych. Co zaś do proboszcza, jeżeli ma olej w głowie, to będzie milczał; jeżeli nie zechce siedziéć cicho, i na niego sposób znajdziemy. Z każdéj gmatwaniny można się wyplątać, ale do tego potrzeba człowieka. Twoja sprawa jest sprawą nie-lada! trudna, powiadam ci, bardzo niedobra; wyrok mówi jasno i wyraźnie; a jeżeliby rzecz cała miała się tylko tak na cztery oczy, między tobą a sądem, rozstrzygnąć, no, to winszuję, miałbym się z pyszna! Ja, mówię z tobą jak z przyjacielem: za każde głupstwo trzeba pokutować; jeżeli chcesz, aby ci to uszło na sucho, nie żałuj pieniędzy i zaufaj temu, kto ci dobrze życzy, powiedz mu wszystko, słuchaj go we wszystkiém i rób tak, jak on ci poradzi.
W czasie téj całéj przemowy Renzo patrzył na doktora z takim zachwytem i z takiém zdumieniem, jak patrzy wieśniak na jarmarku na kuglarza, który nakładłszy sobie do ust kłaków, kłaków i jeszcze kłaków następnie wyciąga z nich wstęgi, wstęgi i wstęgi. Wszakże, skoro tylko spostrzegł, jaka tu zaszła pomyłka, i skoro zmiarkował, co przez to chce pan doktor powiedziéć, przeciął mu wstążkę w ustach mówiąc: — O! jakże szanowny pan doktor całą tę sprawę zrozumiał? To przecie było zupełnie inaczéj. To nie ja groziłem proboszczowi, to nie ja go straszyłem; ja nigdy nie skrzywdziłem nikogo; niech pan doktor całą wioskę zapyta, wszyscy mu powiedzą, że nigdy nie miałem do czynienia z sądem. To mnie skrzywdzili, i właśnie przyszedłem do szanownego doktora, aby się poradzić, co mam począć; i cieszę się monco, żem na własne oczy zobaczył te wyroki.
— A, do licha! — zawołał doktor szeroko otwierając oczy. Cóż-to za brednie? A nie mógłżeś mi jasno całéj sprawy opowiedziéć?
— Ależ przepraszam; bo to mnie szanowny pan doktor nie dał czasu opowiedziéć wszystkiego; moja sprawa taka: dziś, właśnie dziś, miałem wziąć ślub — tu głos Renza zadrżał — miałem wziąć ślub z dziewczyną, z którą już od lata byłem po słowie; proboszcz sam dzień dzisiejszy na nasz ślub naznaczył, wszystko już było