Lecz, jeżeli ojciec Krzysztof — powiedział po chwili — nie potrafi żadnej rady wynaleźć, to ja sam ją wynajdę.
Kobiety prosiły go aby się uspokoiłaby był cierpliwy, ostrożny, aby we wszystkiém spuścił na Boga. — Jutro — rzekła Łucja — ojciec Krzysztof tu będzie na pewno i zobaczysz, że wynajdzie sposób tak święty, tak piękny, iż nawet przejdzie wszelkie nasze oczekiwania.
— Daj Boże — powiedział Renzo — lecz w każdym razie i ja potrafię dowieść, że mam słuszność kazać sobie sprawiedliwość wymierzyć! Ostatecznie, musiż być jakaś sprawiedliwość na tym świecie!
Na tak bolesnej rozmowie zeszła im reszta owego dnia nieszczęsnego i mrok już począł zapadać.
— Dobranoc — rzekła smutnie Łucya do Renza, który nie mógł się jakoś zdobyć na pożegnanie z narzeczoną.
— Dobranoc! — odpowiedział z większym jeszcze smutkiem.
— Ktoś przecie nam dopomoże, jakoś to będzie! — dodała Łucja — trzeba tylko być rozważnym, ostrożnym, a nadewszystko cierpliwym.
Matka na pożegnanie dała mu jeszcze kilka rad téj saméj mniéj-więcéj treści i narzeczony odszedł z ciężkiém sercem i wzburzonym umysłem, powtarzając co chwila te dziwne wyrazy: — ostatecznie, musi być jakaś sprawiedliwość na świecie! — Wielka-to prawda, iż człowiek przygnębiony nieszczęściem nie wié sam nieraz, co mówi!
Słońce nie całkiem jeszcze ukazało się na widnokręgu, a już ojciec
Krzysztof opuścił klasztor i szedł do domku, w którym, jak wiedział, czekano nań z upragnieniem.
Pescarenico jest-to mała wioseczka na lewym brzegu Addy, albo raczej jeziora, położona nieopodal od mostu; składa ją kilkanaście domów zamieszkałych wyłącznie prawie przez rybaków i przybranych miejscami w wielkie siecie, , które się suszą na słońcu. Klasztor kapucynów (mury jego po dziś dzień istnieją) znajdował się tuż za wioską przy samém wejściu do niéj, na drodze, która z Lecco do Bergamo prowadzi. Dzień zapowiadał się ślicznie, niebo było pogodne, a w miarę jak słońce coraz wyżej wznosiło się