Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/81

Ta strona została przepisana.

mówka. Po prawéj stronie od gospodarza, siedział hrabia Attilio, jego krewny i, dodajmy jeszcze, nieodstępny jego towarzysz w rozpuście i we wszelkich bezprawiach, których się tenże dopuszczał. Przybył on przed kilkoma dniami z Medyolanu, aby czas pewien w zameczku zabawić. Na lewo, z twarzą napiętnowaną głębokim szacunkiem dla gospodarza, lecz w któréj wyrażało się również przeświadczenie o swéj własnéj godności, zasiadał pan sędzia, człowiek, do którego właśnie należeć musiało (gdyby tylko teorya i praktyka były jedną i tąż samą rzeczą) bronienie praw pokrzywdzonego Renza i ukaranie don Rodriga. Naprzeciw sędziego znajdował się znany już nam doktór prawa Gmatwacz-kręciel, jak go zwano powszechnie, w czarnéj todze i z nosem jeszcze bardziéj czerwonym, niż zwykle; daléj dwie jakieś, mniéj wybitne, podrzędniejsze figury, które zajadając smacznie, uśmiechając się, gdy gospodarz, lub który z wyżéj wymienionych gości, coś dowcipnego powiedział, żadnego udziału nie brały w rozmowie.
— Krzesło dla wielebnego ojca! — rzekł don Rodrigo.
Służący natychmiast podał krzesło i zakonnik usiadł, przepraszając obecnych, że tak nie w porę przychodzi.
— Życzyłbym — dodał po chwili, zwracając się do gospodarza i głosem tak cichym, że go nikt z gości nie mógł usłyszeć, — życzyłbym sobie pomówić z wielmożnym panem o pewnéj sprawie, ale na cztery oczy, bez świadków.
— Dobrze, dobrze, pogadamy — odrzekł don Rodrigo — a tym czasem podajcie tu wina dla wielebnego ojca.
Zakonnik wypraszał się od wina, ale gospodarz podnosząc głos, aby zapanować nad wrzawą, która znów powstała: — nie, nie — zawołał — do kroćset... nie czyń mi téj krzywdy, ojcze; na to nie pozwolę, aby kapucyn w moim domu nie miał mego wina skosztować! Musisz pić, ojcze, musisz! — Te wyrazy ogólny śmiech wywołały i przerwały na chwilę spór, który się toczył z taktem ożywieniem. Służący, niosąc na tacy flaszę z winem i wielki puhar, zbliżył się do zakonnika, który nie chcąc dłużéj opierać się tak natarczywym naleganiom, i sądząc, że pozyska przez to względy człowieka tak mu potrzebnego w téj chwili, napełnił puhar i powoli zaczął wino popijać.
— Ów sąd Tassa, któryś, szanowny panie sędzio, na poparcie swych twierdzeń przytoczył, na nic się tu nie zdał, przeciwnie, świadczy tylko przeciwko panu — wrzeszczał hrabia Attilio, rozpoczynając spór na nowo; — a tak bez wątpienia. Przecież ten człowiek mądry, ten człowiek wielki, który umiał na pamięć wszystkie prawa rycerskie, powiada sam, iż poseł Argantego, mający