Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/174

Ta strona została przepisana.

wości wyżéj wymienione. Obaj delegowani, czy-to przez brak rozsądku czy dla innych jakich powodów, odrazu pozwolili wmówić w siebie pewnemu staremu i nieoświeconemu golibrodzie w Bellano że tego rodzaju choroba nie jest bynajmniej morowém powietrzem[1] — lecz w niektórych okolicach zwykłym skutkiem jesiennych wyziewów z błot i bagien; w innych zaś wynikiem spustoszenia, niewygód i strat, poniesionych w czasie przejścia Niemców. To zapewnienie zostało przedstawione trybunałowi, który jak się zdaje najzupełniej się niém zadawalnia.
Ale ponieważ bez przerwy zaczynają nadchodzić z coraz innych miejscowości, coraz nowe zawiadomienia o rosnącéj śmiertelności, więc znowu wyznaczają dwu delegowanych dla zbadania, przekonania się i zaradzenia; znanego już nam Tadina i jednego z audytorów trybunału. Kiedy ci dwaj rozpoczęli swą czynność, choroba doszła już do takich wymiarów, że zbyteczném było szukać dowodów jéj istnienia, bo się same na każdym kroku przedstawiały. W ziemi Lecco, w Valsassinie, na brzegach jeziora Como, w Monte di Brianza i w Gera d’Adda, które zwiedzili, znajdowali wszędzie wsie i miasteczka pozamykane u wejścia sztachetami, albo prawie całkiem wyludnione, a ich mieszkańców obozujących na polach lub tułających się samotnie po okolicy; wyglądali — powiada Tadino — jakby jakieś dzikie stworzenia; a każdy z nich miał w ręku to miętę, to rutę, ro rozmaryn, to flaszeczkę z octem. Zebrali wiadomości co do liczby zmarłych; była przerażająca; oglądali chorych i trupy i wszędzie dostrzegli wstrętne i okropne piętno moru. Nie zwlekając, listownie przesłali straszne te wieści trybunałowi zdrowia, który po odebraniu ich, co nastąpiło w dniu 30 października — zabrał się — mówi znowu Tadino — do układania rozporządzeń, na mocy których ludzie pochodzący z miejscowości nawiedzonych przez zarazę mieli być niewpuszczani do miasta albo z niego wydaleni — a póki się pisał i obmyślał ów wyrok, wydał zgóry kilka doraźnych rozkazów straży celnéj.
Tymczasem delegowani, zarządziwszy naprędce pewne środki zaradcze, które im się najlepszemi zdawały, wrócili do stolicy ze smutném przeświadczeniem, iż one nie zdołają zapobiedz dalszemu wzrostowi choroby, która już tak spotężniała i tak wielką ogarnęła przestrzeń.

Stanąwszy w Medyolanie 14 listopada, zdawszy sprawę ustnie i po raz wtóry piśmiennie trybunałowi, otrzymali od niego rozkaz udania się do gubernatora i przedstawienia mu opłakanego stanu

  1. Tadino Ragguaglio str. 24.