a zwłaszcza przy tak niejasném i skrzywioném pojęciu o niebezpieczeństwie i przyczynach owego moru, łatwo zrozumiéć, że nawet najsłuszniejsze przekonania samego arcybiskupa mogły się zachwiać pod naciskiem tylu innych, mylnych wprawdzie, lecz powszechnych. Czy się przyczyniła i w jakim stopniu jego niedość silna wola do ustępstwa, które zrobił, to należy do tajemnic serca ludzkiego. Wszakże jeżeli w niektórych razach wolno nam jakąś pomyłkę lub winę całkowicie przypisać rozumowi człowieka, uniewinniając zupełnie jego sumienie, to niezawodnie wówczas, kiedy ten, co ją popełnia, należy do tych wyjątkowych ludzi (a właśnie do takich należał Fryderyk), którzy przez całe życie we wszystkiém słuchali głosu sumienia, bez względu na osobiste, doczesne korzyści. Uległ więc nareszcie kardynał tym prośbom, zgodził się na procesyą, a nadto na życzenie ogólne, aby trumna, w któréj znajdowało się ciało ś-go Karola, po procesyi przez dni osiem została wystawioną na wielkim ołtarzu w katedrze.
Nie znajduję nigdzie wzmianki, aby trybunał lub inne władze miały czynić z tego powodu jakie uwagi, lub starały się temu stawiać opór. Tylko ów trybunał zarządził pewne środki ostrożności, które nie zapobiegając niebezpieczeństwu, mogą posłużyć za dowód, że się go obawiano. Wydał obostrzone przepisy co do niewpuszczania nikogo do miasta; ażeby zaś zapewnić ich wypełnianie, kazał pozamykać wszystkie jego bramy, jak również w celu wyłączenia z tłumu o tyle przynajmniéj, o ile to było możliwém, osób zarażonych lub o to podejrzanych, kazał pozabijać gwoździami drzwi domów, będących pod sekwestrem, a liczba tych domów (jeżeli w rzeczach takiéj wagi może wystarczyć proste świadectwo pisarza, choćby nawet owoczesnego[1]), dochodziła już wówczas do pięciuset.
Przygotowania trwały trzy dni; jedenastego czerwca, w dniu wyznaczonym na owę uroczystość, procesya wyruszyła o świcie 2 katedry. Naprzodzie postępował tłum ludu; kobiety wszystkie prawie z twarzą pokrytą grubą zasłoną, wiele zaś boso i w pokutniczéj odzieży. Za tłumem szły cechy z chorągwiami, bractwa w ubiorach rozlicznych barw i krajów; daléj różne zakony, potem, księża świeccy z pochodniami lub świecami w ręku, w strojach i z oznakami, odpowiadającemi temu stopniowi, który każdy z nich zajmował w hierarchii duchownéj. Pośrodku w blasku tysiąca świateł, które się tu skupiały, wśród śpiewów, które się tu rozlegały najgłośniéj, pod baldachimem wspaniałym ukazywała się trumna, nie-
- ↑ Cavatio della Somaglia.