śléć należy o tych dziwnych rzeczach, które mają się dziać w Medyolanie, na co mu Fryderyk odpisał, że to są tylko sny i przywidzenia.
Choć nieco odmiennéj natury, lecz nie większéj wartości i również zgubne w swych skutkach były przywidzenia uczonych. Po większéj części widzieli oni przepowiednię, a zarazem przyczynę nieszczęść, kraj trapiących, w komecie, która pojawiła się w roku 1628, jako téż w połączeniu Saturna z Jowiszem, — które-to połączenie — powiada Tadino — schylało się na ten rok 1630 tak jasno, że je każdy mógł zrozumiéć. Mortales parat morbos, miranda vide ntur. — Tę przepowiednię, wyjętą, jak utrzymywano, ze Zwierciadła kalendarzy doskonałych, książki, drukowanéj w Turynie w roku 1623, niemal każdy teraz powtarzał. Inna kometa, która się zjawiła w styczniu tego samego roku, w którym morowe powietrze wybuchło, była uważana za nowe ostrzeżenie, albo raczéj za jasny dowód owego jadowitego namaszczania. Szukali w księgach i niestety! znajdowali w nich aż nadto wiele przykładów moru, jak go nazywali, ręcznego, to jest takiego, który ludzie wywoływali i szerzyli za pomocą zaraźliwych jadów; przytaczali Liwiusza, Tacyta, Dyona, co mówię? Homera, Owidyusza i wielu innych starożytnych pisarzy i wieszczów, którzy opowiadają lub czynią wzmiankę o podobnych zdarzeniach; na nowszych zaś tembardziéj zbywać im nie mogło. Przytaczali stu innych pisarzy, którzy rozprawiali uczenie, albo mówili pobieżnie o jadach, czarach, maściach, proszkach: Cesalpina, Cardanusa, Grevina, Salia, Parea, Schenchia, Zechia i, pomijając resztę, tego nieszczęsnego Delrio, który, gdyby tylko sława pisarzy mogła być w prostym stosunku do dobra lub zła, zdziałanego przez ich pisma, musiałby zostać jednym z najsłynniejszych; tego Delrio, którego noce bezsenne przypłaciła życiem większa liczba osób, niż wyprawy wojenne jakiegoś zdobywcy; tego Delrio, którego Disquisizioni Magiche („Badania Magiczne“), krótki zbiór wszystkiego, co dotychczas śniło się kiedy ludziom w tym przedmiocie, stawszy się najwyższą powagą, niezbitą wyrocznią, były w ciągu niejednego stulecia prawidłem i bodźcem do prawnego, okropnego, ciągłego katowania niewinnych.
Z wymysłów, w które lud wierzył, uczeni brali to, co się mogło zgadzać z ich pojęciami; z ich zaś urojeń lud przyswajał sobie to, co mógł, lub to, co mu się zdawało, że może zrozumiéć; a wszystko razem tworzyło tę olbrzymią, chaotyczną masę ogólnego obłędu.
Lecz w stokroć większe jeszcze zdumienie wprawiają nas lekarze, a mówię to o takich lekarzach, którzy najpierwéj w mór uwierzyli, mówię zwłaszcza o Tadinie, który go przepowiedział, który widział, jak wchodził do kraju, jak się rozszerzał, który, że tak po-
Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/201
Ta strona została przepisana.