Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/266

Ta strona została przepisana.

umrę... a nie byłaby to dobra godzina dla śmierci. Idź do ojca Krzysztofa, poleć mnie jemu, i nie wracaj już tu, nie wracaj.
— Idę; ale łatwo pojmiesz, czy wrócić nie zechcę! Gdybyś ty była na kraju świata, i wówczas-bym wrócił; oj, wróciłbym, wrócił! — I znikł z temi słowy.
Łucya usiadła albo raczjé padła na ziemi, obok łóżka; i oparłszy o nie głowę, gorzko dalej płakała. Jéj towarzyszka, która dotychczas słuchała tylko z natężoną uwagą i przyglądała się wszystkiemu w milczeniu, spytała ją teraz, coby miało znaczyć zjawienie się tego człowieka, te łzy, to wzruszenie, ta cała rozmowa. Lecz może czytelnik ze swjé strony zechce również mnie spytać: kim była owa kobieta? otóż, żeby go zadowolnić, powiem mu to w kilku wyrazach.
Była-to zamożna kupcowa, lat około trzydziestu. W przeciągu dni kilku straciła męża i wszystkie swe dzieci; następnie, sama na mór zapadłszy, została przeniesiona do lazaretu i umieszczona w téj saméj chałupie, w któréj już uprzednio umieszczono Łucyę; a zdarzyło się to w czasie, gdy nasza nieboga, zwalczywszy już, choć sama o tém nie wiedziała, straszną chorobę i zmieniwszy, choć również tego nie spostrzegła, wiele towarzyszek niedoli, zaczęła powracać do zdrowia i odzyskiwać przytomność, którą, zaraz od początku choroby, bo jeszcze w domu don Ferranta, utraciła zupełnie. Chałupka nie mogła pomieścić więcéj niż dwie osoby: a pomiędzy temi dwoma kobietami smutnemi, opuszczonemi, zatrwożonemi, samotnemi choć w tłumie, zrodziła się wkrótce taka zażyłość, taka przyjaźń serdeczna, jaką, w zwykłych okolicznościach tylko bardzo długa i ścisła znajomość sprowadzić może. W bardzo krótkim czasie Łucya tyle już sił odzyskała, że mogła przyjść z pomocą téj swojéj towarzyszce, która niezmiernie ciężko chorowała. Gdy i ona wreszcie wyszła z niebezpieczeństwa, zaczęły pocieszać się wzajemnie, dodawać sobie odwagi, straż pełnić w chałupie na przemiany; w końcu postanowiły razem lazaret opuścić aby i potém już się nie rozstawać. Kupcowa, któréj mienie, to jest dom, sklep i pełna kasa, zostające pod opieką jéj brata komisarza w trybunale zdrowia, było bardzo znaczne, wiedząc, że zostanie teraz jego jedyną, a tak osamotnioną, tak nieszczęśliwą właścicielką, chciała Łucyę zatrzymać przy sobie jak córkę, lub siostrę. Możecie sobie wystawić, z jak wielką wdzięcznością dla niéj i dla Opatrzności, Łucya zgodziła się z nią zamieszkać, lecz nie na zawsze, na ten czas tylko, nim się czegoś o matce nie potrafi dowiedziéć, nim, jak miała nadzieję, woli jéj w tym razie nie usłyszy. Dotychczas, nieśmiała i skromna jak dawniéj, nigdy, ani słówka nie powiedziała ani o tém, że miała za mąż wychodzić, ani o innych