Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/298

Ta strona została przepisana.

było potrzeba, by się zniżyć do tych prostaczków, nie zaś by ich za równych sobie uważać.
Po obiedzie, a raczéj po obu obiadach akt sprzedaży został spisany przez sędziego, którym jednak nie był znany nam Gmatwacz-kręciel. Ten ostatni, a mówiąc dokładniéj, jego szczątki znajdowały się już wówczas, jak się i teraz znajdują, w Canterelli. Tym z moich czytelników, którzy téj miejscowości bliżéj nie znają, należą się oczywiście pewne wyjaśnienia.
Otóż po-nad Lecco, może o pół mili w górę, nieopodal Castella, téj innéj osady, jest pewne miejsce, zwane Canterelli, gdzie się dwie drogi krzyżują, a po jednéj stronie tego rozdroża widać jakieś podniesienie gruntu, coś, jakby wzgórze, ręką ludzką sypane, z krzyżem u szczytu: ten kopiec, to stos kości ludzkich, darniną przykrytych; tu leżą ci, którzy podczas owego moru pomarli. Wprawdzie podanie mówi tylko, że to są ofiary zarazy, ale muszą-to być niezawodnie ofiary właśnie tego moru, który był ostatnim i sroższym nad te wszystkie, o których przechowała się pamięć.
W czasie powrotu do domu nie było innéj przykrości nad tę tylko, iż Renzowi dawały się we znaki ciężarem swym owe pieniądze, które teraz unosił ze sobą z zameczku. Ale, jak wiecie, człowiek ten nie takie już tylko miewał przykrości. Była to jednak praca nielada obmyśléć i postanowić, co zrobić z temi pieniędzmi. Ileż-to planów przesunęło mu się przez głowę! A jak się nad każdym zastanawiał, jak go roztrząsał, jak go na wszystkie strony obracał! Ten niezły i ten dobry, a ten może najlepszy. Co tu zrobić: czy ziemię kupić, czy pieniądze włożyć w rzemiosło? Raz już był za rolnictwem, to znowu przemysł go wabił... Doprawdy, gdyby ktoś mógł słyszéć te jego wewnętrzne debaty, toby mu z pewnością przyszły na myśl dwie akademie zeszłego stulecia. Ale przyznacie sami, iż jego kłopot był daleko większy, niż kłopoty tych akademij, bo przecież jemu, ponieważ był jeden i musiał coś jednego przedsięwziąć, oczy wiście trudno było powiedziéć: po co wybierać? jedno i drugie niech będzie; środki w gruncie są równe, a te dwie rzeczy, to jak dwie nogi, które powinny wspierać się wzajemnie.
Teraz nie pozostało już nic innego do zrobienia rodzinie Tramaglino, jak tylko składać manatki i wybierać się w drogę do nowéj ojczyzny, a poczciwéj kupcowéj do Medyolanu. Wiele było łez, podziękowań, wzajemnych obietnic odwiedzania siebie. Niemniéj czułem, choć mniéj w łzy obfitém, było pożegnanie Renza i jego rodziny z przyjacielem, u którego nasz chłopak mieszkał ostatniemi czasy; a nie sądźcie, by i z don Abbondiem miano się rozstać ozięble. Ci dobrzy ludziska, bądź-co-bądź, mieli zawsze dla swego proboszcza pewne przywiązanie, pewne uszanowanie, a i on w gruncie