Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/81

Ta strona została przepisana.

skupili się po jednéj stronie sali, drugą, zaś większą jéj połowę pozostawili wolną dla pana. Zebranych osób było ze trzydzieści.
Nienazwany podniósł rękę, jakby dla utrzymania téj wielkiéj ciszy, która salę zaległa, podniósł głowę, która górowała tu nad innemi, bo nikt z obecnych nie dorównywał mu wzrostem, i rzekł: — Słuchajcie mię wszyscy, a niech się nikt nie waży odezwać, chyba wówczas, gdybym go sam o co zapytał. Bracia! droga, po któréj szliśmy dotychczas, na dno piekła prowadzi. Nie mówię to dlatego, abym chciał i mógł robić wam wyrzuty, ja wasz przewódca, ja, gorszy od was wszystkich, lecz posłuchajcie tego, co wam muszę powiedziéć. Bóg miłosierny wejrzał na mnie i kazał mi życie odmienić i ja odmienię je; już je odmieniłem: Oby i z wami to samo uczynił! Otóż dowiedźcie się i zachowajcie to sobie w pamięci, że postanowiłem umrzéć raczéj, niż w czémkolwiekbądź przekroczyć Jego święte prawa. Cofam zbrodnicze rozkazy, które wam wydałem; wy mnie rozumiecie, wszak prawda? a nawet rozkazuję wyraźnie, abyście się nie ważyli czynić tego, co wam było nakazane poprzednio. A i o tém również macie pamiętać, że nikt, od téj chwili, nie będzie już mógł dopuszczać się czynów występnych w mojém imieniu, albo ufając w moję opiekę. Kto na tych nowych warunkach zechce u mnie w służbie pozostać, tego będę uważał za syna i gotów będę ostatnim kęsem chleba z nim się podzielić a nawet z radością głód będę znosił, byłem tylko jego nakarmił. Komu zaś to się nie podoba, kto zechce służbę opuścić, ten dostanie to wszystko, co mu się z jego zasług należy, a nadto jeszcze i podarunek jakiś ode mnie: i może iść sobie, ale niech już tu więcéj nie wraca pod żadnym pozorem, chyba, gdyby chciał życie odmienić, bo w takim tylko razie przyjmę go z otwartemi ramionami. Zastanówcie się więc nad tém wszystkiém, całą noc daję wam do namysłu, a jutro z rana przywołam każdego zosobna do siebie i zapytam go, co postanowił: wtedy otrzymacie ode mnie nowe rozkazy. Teraz możecie się rozejść, każdy na swoje stanowisko. I niech Bóg miłosierny, który się ulitował nade mną, raczy i was także natchnąć dobremi myślami.
Umilkł, a nikt ciszy nie przerwał. Jakkolwiek tłum myśli, który powstał w głowach wszystkich tych ludzi, musiał być wielki i różnorodny, nic z nich wszakże nikt nie objawił na zewnątrz. Słowo pańskie nawykli już uważać za prawo niezłomne, a to słowo i teraz, chociaż zwiastowało im zmianę w jego woli, świadczyło zarówno, że ta wola nic nie utraciła ze swéj dawnéj siły. Nikomu nawet na myśl nie przyszło, żeby, skoro się on nawrócił i stał innym człowiekiem, można mu było stawić się zuchwale, podnieść rokosz, lekceważyć jego rozkazy. Widzieli w nim teraz świętego,