Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/97

Ta strona została przepisana.

dziewic w kwiecie wieku, tyle żon, tyle matek? A wszystkim im jednak nie zabrakło odwagi, bo odwaga była konieczną do spełnienia ofiary i Bóg ich nią obdarzył, Bóg, w którym położyli całą swą ufność. A wy, znając waszę słabość i wasze obowiązki, czyście pomyśleli kiedy o przygotowaniu się do ciężkich prób, na które mogliście być narażeni, do takich, jak ta naprzykład, która was spotkała? Ach! jeżeliście, pełniąc przez lat tyle obowiązki pasterza, umiłowali całą duszą tę waszę owczarnię (a powinnoż być inaczéj?) jeżeliście całmé sercem byli jéj oddani, to odwagi do jéj obrony naprawdę nie mogłoby wam było zabraknąć w potrzebie; bo miłość jest waleczna. A więc jeżeli ukochaliście tych, którzy zostali powierzeni waszéj pieczy duchownéj, tych, których zowiecie waszemi dziećmi, to widząc dwoje z nich i siebie wraz z niemi w niebezpieczeństwie, ach! zaiste, jak ułomność ciała kazała wam wówczas zadrżeć o siebie, tak litość i miłość powinna wam była również kazać zadrżeć i o nich. Musiał was wstyd ogarnąć za tę pierwszą bojaźń, bo pochodziła tylko z ułomności ciała, musieliście błagać Stwórcy o siłę do jjé zwalczenia, do wyrwania jéj z serca waszego, bo była niegodną pokusą i musiała wstąpić w was natomiast inna bojaźń, bojaźń święta i wzniosła, nie o siebie, lecz o bliźnich, o tych dwoje waszych dziatek, którym zagrażało nieszczęście, téj bojaźni ulegliście zupełnie, ta was ogarnęła, nie dając chwili wypoczynku pobudzając, zmuszając do obmyślenia jakiegoś środka ratunku, do uczynienia wszystkiego, co jest w waszéj mocy dla obrony tych, którzy byli w niebezpieczeństwie. I cóżeście uczynili dla nich? Cóżeście obmyślili? Czémże was natchnęła owa święta bojaźń, owa wielka miłość?
I umilkł kardynał, wyczekując odpowiedzi.


ROZDZIAŁ XXVI.

Na takie zapytanie don Abbondio, który silił się tymczasem na jakąś, o ile możności, najbardziéj ogólnikową, najmniej jasną odpowiedź i któremu już się zdawało, że ją wynalazł, zapomniał nagle o wszystkiém i stał jak wryty, nie mogąc się zdobyć ani na jedno chociażby słóweczko. A mówiąc szczerze i my również, chociaż mamy do czynienia jedynie z rękopismem i piórem, chociaż nas nic nie trwoży i nie zastrasza oprócz stylu naszego autora, z którym walczyć musimy, i krytyki naszych czytelników, i my, powiadam,