parafiach chodzi nie inaczej, jak w towarzystwie żołnierzy i woźnych sądowych. „W jednym okręgu Villefranche, powiada zgromadzenie prowincyonalne w Gwiennie, znajduje się 106 posłańców, roznoszących rozkazy o aresztowaniu i inne, a wszyscy są ustawicznie w ruchu”.
Aby uniknąć samowolnego opodatkowania, włościanin francuski oświecony w XVIII w. postępuje tak, jak żyd średniowieczny: udaje ubogiego, jeśli przypadkiem nim nie jest.
Jednocześnie były we Francyi prowincye, w których pobór podatku odbywał się łagodniej i regularniej. Były to nieliczne kraje samorządne (pays d’états). W Languedoc np. podatek osobowy obciąża tylko własność ziemską i nie zależy od bogactwa właściciela, a za podstawę mu służy lustracya gruntu, odbywająca się co 30 lat. Każdy odpowiada osobiście za swoję część podatku i ma prawo odwoływać się, jeśli czuje się pokrzywdzonym.
Zwykłe ubóstwo włościan stało się źródłem zasad, które jak najmniej mogły się przyczynić do jego zniesienia. Richelieu pisał w swoim Testamencie Politycznym: „Gdyby ludy żyły w dostatku, wątpliwem jest, czyby pozostawały w granicach porządku”. W XVIII w., nie idąc tak daleko, sądzono jednak, że ubóstwo jest jedynym bodźcem zmuszającym włościanina do pracy.
Pierwotnym zadaniem podatku osobowego było dostarczenie królowi środków dla kupna żołnierzy, uwalniając szlachtę i wasalów od służby wojskowej, lecz w w. XVIII służba ta została przywrócona pod nazwą milicyi, ciążąc teraz tylko na ludzie. Obowiązek ten był nienawistny dla włościan, którzy niekiedy uciekali od niego do lasów, gdzie ścigano ich siłą zbrojną. Nienawiść ta