się bardziej naprężonem: złe wprawdzie zmniejszyło się, lecz urosła wrażliwość.
Feodalizm, w rozkwicie sił swoich, nie budził wśród Francuzów takiej nienawiści, jak w chwili, gdy miał zniknąć. Najmniejsze objawy samowoli za Ludwika XVI wydawały się bardziej nieznośnemi, niż cały despotyzm Ludwika XIV; krótkie uwięzienie Beaumarché’go wywołało w Paryżu większe wzburzenie, niż dragonady.
W r. 1780 nikt nie myślał, że Francya chyli się ku upadkowi; prędzej rzec można było wówczas, że niema granic jej postępowi. Wówczas to powstała nauka o zdolności człowieka do bezgranicznego i nieustannego doskonalenia się. Na lat 20 przedtem nie pokładano żadnych nadziei w przyszłości; teraz wszystkiego spodziewają się po niej. Przedsmak tego szczęścia, oczekiwanego w blizkiej przyszłości, czynił ludzi obojętnymi na dobra, które już uzyskali i porywał ich ku nieznanym nowościom.
Obok tych przyczyn ogólnych działały inne, niemniej potężne. Chociaż zarząd finansów polepszył się na równi ze wszystkiem innem, zachował on jednak wady dawnych rządów.
Same dążenia rządu do podniesienia dobrobytu, zapomogi i premie, przedsiębiorstwa publiczne, zwiększały wydatki, nie potęgując dochodów w tej samej mierze. Na równi z swymi poprzednikami król zostawiał swoich wierzycieli bez zadośćuczynienia; wypłata procentów była niepewna, a nawet wzrost kapitału zależał jedynie od uczciwości monarchy. Nadużycia te nie były nowe, lecz nowem było wrażenie, które one wywoływały; w społeczeństwie i w rządzie zaszły zmiany, wskutek których mniejsze wady odczuwały się bez porównania silniej.