niebezpiecznem było to, że pisano je napróżno. W kilka miesięcy po tych edyktach przywrócono i korporacye i robociznę.
Powiadają, iż słowa te dyktował Turgot; lecz podobneż zdania spotykamy i u jego następców. Szczególniej zaś w lata głodowe edykty miewały taki charakter, jak gdyby starano się nietyle pomódz ludowi, ile rozniecić jego namiętności. Jeden z intendentów, pragnąc wzbudzić litość ludzi zamożnych, mówi o „niesprawiedliwości i nieczułości owych właścicieli ziemskich, którzy cały majątek swój obowiązani są pracy nędzarzy, a pozwalają im umierać z głodu w chwili, gdy ci nad siły pracują, aby nadać większą wartość ich majątkom”.
Do końca rządów monarchicznych walka pomiędzy władzami administracyjnemi dawała powód do podobnych manifestacyi: współzawodniczące strony oskarżają się wzajemnie, jako winowajcy klęsk ludowych. Tak podczas kłótni między parlamentem tuluzkim a królem w kwestyi wolnego przywozu zboża (r. 1772) parlament powiada: „Rząd niewłaściwemi środkami swemi ryzykuje zamorzyć głodem ubogich.” Na to król odpowiada: „ambicya parlamentu i chciwość bogaczów doprowadziły do klęski ludowej”. Tak więc z obu stron wpaja się ludowi ta myśl, że powinien szukać wśród wyższych klas winowajców nieszczęść swoich. Wszystko to znajduje się nie w tajnej korespondencyi, lecz w dokumentach publicznych, rozrzucanych przez obie strony, w tysiącach egzemplarzy.
Niekiedy król surowo karci swoich poprzedników, nie oszczędzając i siebie. „Skarb obciążony był długami, dzięki trwonieniu pieniędzy przez kilka panowań. Niektóre z nietykalnych posia-