Strona:Alexis de Tocqueville - Dawne rządy i rewolucya.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.
141


tę trudność można było jedynie znosząc nierówność i podział klas przed wprowadzeniem administracyi kollegialnej i wolnościowej.
Lecz w r. 1787 postąpiono odwrotnie. Pociągnęło to za sobą najdziwaczniejsze następstwo. W zgromadzeniu zwołanem dla obrania rady wiejskiej, szlachcic i obywatel nie mogli brać udziału; dotyczyło bowiem ono spraw stanu trzeciego, do których osoby te nie należały. Lecz skoro rada została wybrana, obaj z urzędu stawali się jej członkami, a nawet obywatel był prezesem ciała, w którego wyborze nie miał udziału; zdawało się bowiem rzeczą nieprzyzwoitą usuwać od zarządu gminnego osobistości tak wybitne. Lecz w większej części czynności rady nie brali oni udziału tak np. gdy była mowa o rozkładzie podatku osobistego, żaden z nich nie głosował, gdyż żaden go nie płacił; i odwrotnie, rada nie mieszała się do rozkładu podatku pogłównego, które oni tylko płacili, a który po dawnemu rozkładał intendent.
Z obawy, aby prezes nie wywarł ubocznego wpływu na decyzyę rady wbrew interesom trzeciego stanu, dzieżawcy jego nie mieli w nim głosu; pozostała zaś szlachta mieszkająca w parafii, mogła wejść do rady nie inaczej, jak będąc wybrana przez włościan i reprezentując ich interesy. Tak więc obywatel występował w zupełnej zależności od swoich dawnych podwładnych, którzy stali się potem jego panami. Można było pomyśleć, że gromadząc tych ludzi, nie miano na celu ich zbliżenia, lecz przeciwnie, wykazanie jaskrawsze przeciwstawności ich interesów.
Daje się jednak dostrzedz, że wpływowi mieszkańcy parafii, a nawet szlachta zaczęła szukać zbliżenia z włościanami, skoro stali się oni potęgą. Jeden z obywateli narzeka na edykt zabra--