Gdyby włościanin nie był właścicielem ziemskim, większa część ciężarów nie spadałaby na niego. Dziesięcina, renta gruntowa, a nawet krępujące przepisy o uprawie roli, spadają ciężarem na właściciela ziemi a nie na dzierżawcę.
Z drugiej strony, gdyby włościanin francuski zostawał jeszcze pod władzą swego pana, prawa feudalne nie wydawałyby mu się tak nieznośnemi: widział by w nich bowiem naturalne następstwo ustroju państwowego.
Gdy szlachta miała nie tylko przywileje, lecz i władzę; gdy posiadała zarząd administracyjny kraju, wyjątkowe prawa jej mogły być większe, będąc mniej rażącemi. W czasach feudalnych szlachtę traktowano tak, jak obecnie traktujemy rząd: znoszono ciężary przez nią nakładane ze względu na ochronę interesów, spoczywającą w jej ręku. Szlachta miała wówczas przywileje uciążliwe dla innych, lecz za to pilnowała porządku, wykonywała sąd, przestrzegała wykonania praw, pomagała słabym. W miarę, jak utraciła te czynności, ciężar przywilejów jej staje się coraz mniej znośnym, a samo jej istnienie niezrozumiałem.
Wystawmy sobie włościanina XVIII w. Ogarnia go taka chęć posiadania ziemi, że na jej nabycie poświęca wszystkie oszczędności swoje. Lecz chcąc ją nabyć, musi przedewszystkiem zapłacić podatek, nie rządowi, lecz innym właścicielom sąsiednim, którzy, również jak i on, obcy są sprawom rządowym. Wreszcie nabył ziemię razem z ziarnem wkłada w nią serce swoje. Lecz tu przychodzą ciż sami sąsiedzi; odrywają go od jego pola i każą pracować gdzieindziej bez wynagrodzenia. Niewolno mu bronić zasiewów swoich od ich zwierzyny. Czatują oni na niego przy przeprawie przez rzekę, żądając podatku drogo-