uciekać do miasta. Prócz więc obywatela, w parafii pozostają tylko nieokrzesani i ubodzy włościanie.
Dokumenty administracyjne XVIII w. pełne są skarg na nieczynność i ignorancyę poborców wiejskich i syndyków. Powtarzają je wszyscy, nikt wszakże nie sięga do przyczyn.
Do samej Rewolucyi gmina wiejska zachowuje pozory demokratyczne. Czy to idzie o wybór urzędników, czy o rozstrząsanie spraw społecznych, dzwon kościelny zbiera lud na plac. Stają zarówno ubodzy, jak i zamożni. Wprawdzie nie ma tu ani dyskusyi, ani głosowania, lecz każdy może podać swoje zdanie, a umyślnie na ten cel zaproszony rejent, spisuje do protokółu różne opinie.
Zestawienie tych form wolności z rzeczywistą niemocą, wykazuje, jak rząd najbardziej absolutny, może łączyć się z pewnemi formami krańcowej demokracyi, a ujarzmieni stają się przytem jeszcze śmieszniejsi przez to, iż się zdaje, jakoby nie są świadomi swego jarzma. Zgromadzenie wiejskie mogło wypowiadać wszelkie życzenia, lecz również mało mogło je urzeczywistniać, jak i rada wiejska, a nawet zebrać się mogło nie inaczej, jak za pozwoleniem intendenta, i „zgodnie z jego wolą”, jak wówczas mówiono, nazywając rzeczy po imieniu. Przyjąwszy postanowienie jednomyślne, rada ta nie mogła ani opodatkować siebie, ani kupić czegoś lub sprzedać, ani zawrzeć umowy, ani rozpocząć sprawy bez upoważnienia rady królewskiej. Gminy najodleglejsze od Paryża ulegały radzie na równi z najbliższemi. Spotykałem podania do rady królewskiej o pozwolenie zebrania 25 liwrów.
Wprawdzie gminy zachowały prawo obierania
Strona:Alexis de Tocqueville - Dawne rządy i rewolucya.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.