czy pan ile jest śmieszności w tych zgromadzeniach”.
Takie zubożenie szlachty daje się widzieć nietylko we Francyi, lecz i w innych częściach lądu europejskiego, gdzie system feudalny zakończał byt swój, nie będąc zastąpiony żądną inną formą arystokracyi. Bardzo jaskrawo występuje to u ludów niemieckich po brzegach Renu. Odwrotne zjawisko daje się widzieć w Anglii: tu rodziny szlacheckie nietylko zachowały, lecz spotęgowały bogactwo swoje.
We Francyi zdaje się, że tylko sami mieszczanie wzbogacili się kosztem szlachty. Nie było praw, któreby zabezpieczały ich od ruiny, lub sprzyjałyby wzbogaceniu; jednak mieszczanin wzbogacał się ustawicznie, a nawet nabywał majątki ziemskie.
Wychowanie i tryb życia wytworzyły inne rysy podobieństwa między tymi stanami. Mieszczanin był równie wykształcony, jak szlachcic, a obaj czerpali oświatę z tego samego źródła. Oświata ta miała charakter teoretyczny i literacki, a Paryż, który był jej źródłem, nadawał jej ton jednakowy.
Obie klasy różniły się ułożeniem, gdyż ta cecha zewnętrzna zrównywa się najpóźniej. Lecz w istocie wszyscy ci, którzy wznosili się po nad masę ludu, byli zupełnie podobni do siebie. Nie sądzę, aby podobieństwo takie istniało w Anglii, chociaż klasy tam były związane ściślej jednością interesów; wolność polityczna bowiem, posiadając cudowną własność łączenia obywateli stosunkami i koniecznością wzajemną, nie zawsze wytwarza między nimi podobieństwo. Tylko rząd jednej osoby czyni ludzi ostatecznie podobnymi do siebie, a obojętnymi wzajemnie na losy swoje.