Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/027

Ta strona została skorygowana.

Gaussin, szalejący za muzyką, tą sztuką, co rozleniwia i pod gołe niebo wabi, a tak jest miłowaną na południu: zagrzewał się jej dźwiękami do pracy i upajał się w chwilach wypoczynku. To głównie zachwycało go nawet w Fanny.
Gdy się raz dziwił, że nie wstąpiła do teatru, odrzekła: „Śpiewałam w teatrze Lirycznym, ale niedługo... zanadto mi się przykrzyło...“
Istotnie, nic w sobie nie miała sztucznego, konwencjonalnego, jak inne kobiety ze sceny. Nie było w niej cienia próżności i kłamstwa, tylko tajemniczo się zachowywała, co do życia zewnętrznego... nawet w chwilach uniesień namiętnych; ale kochanek, niezazdrosny i nieciekawy, o nic nie pytał. Dopóki nie przyszła o umówionej godzinie, nie spoglądał na zegarek; nie znał jeszcze wrażeń oczekiwania, tych gwałtownych uderzeń w głębi piersi, co wydzwaniają żądzę i niecierpliwość.
Ponieważ owego roku lato było bardzo piękne, od czasu do czasu odwiedzali te śliczne zakątki okolic Paryża, których położenie znała dokładnie i szczegółowo.
Przyłączali się do tłumów wyjeżdżających hałaśliwie z dworców kolei przedmieściowych