Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/050

Ta strona została skorygowana.

dzięki szczodrobliwości dawniejszych lokatorów, pozostał namiot z cynku naśladującego pomalowaniem, płótno pasiaste. Podczas deszczów zimowych, strumieniem lała się zeń woda, był więc smutny dla oka; w lecie za to spodziewali się tam jadać obiad, tak przyjemnie, jakby w górskim szalecie.
Trzeba było pomyśleć o meblach. Gdy Jan napisał do rodziny, że zamierza urządzić sobie mieszkanko, ciotka Diwona, niejako intendentka ich domu, przysłała potrzebne na to pieniądze, zapowiadając przytem w liście, że wkrótce nadejdzie jeszcze szafa, komoda i duży fotel, wszystko wydobyte z „pokoju, gdzie wiatr wieje“ na intencyę paryżanina.
Pokoju tego, który stanął mu na oczach w głębi kurytarza w Castelet, nigdy nie zamieszkiwano: okienice były w nim zawsze zaryglowane, drzwi na klucz zamknięte; a to z powodu, że wiatr północno-zachodni tak nim wstrząsał, jakby izbą w latarni morskiej. Urządzono tam skład gratów, rzucanych w kąt przez każde pokolenie mieszkańców, gdy się w nowe sprzęty zaopatrzyło.
Ach, gdyby Diwona wiedziała, do jakich osobliwych sjest służyć będzie ten fotel — i że spó-