dzicielski i uświęcały nowo ognisko, którego błogością się napawał.
Gdy zadzwonił, Fanny, starannie i zalotnie ubrana, wybiegała „na pokład“ jak zwykła mówić. Nosiła wtedy suknię czarną wełnianą, bardzo skromną, lecz zrobioną podług fasonu najlepszego krawca (była to prostota, znamionująca dawną elegantkę). Rękawy miała zagięte i fartuszek biały, gotując sama, przy pomocy posługaczki do grubszych robót, od których ręce się niszczą lub kształt tracą.
Znała się nawet bardzo dobrze na kuchni; potrafiła przyrządzać potrawy tak z północnych jak i z południowych prowincyj, tak urozmaicone, jak zbiór piosenek ludowych, które, gdy się skończył obiad i gdy powiesiła fartaszek biały poza drzwiami, już zamkniętemi, od kuchni, zaczynała śpiewać swym kontraltem zmęczonym i namiętnym.
Na dole, na ulicy deszcz szumiał i lał strumieniem. Zimne jego krople z głośnym dźwiękiem uderzały o werendę cynkową a Gaussin rozparty w fotelu, grzejąc nogi przy ogniu przyglądał się oknom przeciwległego dworca i urzędnikom, którzy pisali pochyleni, przy białem świetle wielkich reflektorów.
Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/054
Ta strona została skorygowana.