Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/078

Ta strona została skorygowana.

pomimo tych ciekawych widowisk, poeta o niej tylko myślał, umierając z tęsknoty!
„Ach! dzisiejszej nocy byłem przy tobie na wielkiej sofie, z ulicy de l’Arcade. Byłaś naga, szalałaś, krzyczałaś z radości pod memi pieszczotami, kiedy nagle ocknąłem się, obwinięty w dywan, na tarasie, pod gwiaździstem niebem. Głos muezzina wznosił się z sąsiedniego minaretu, brzmiąc raczej jak świetlana i przejrzysta raca rozkoszy, aniżeli jak modlitwa — i ciebie to znowu słyszałem, rozbudziwszy się ze snu...“
Jakaż to złośliwa siła parła go do dalszego czytania, pomimo okropnej zazdrości, od której usta mu siniały i kurczyły się ręce? Ostrożnie, pieszczotliwie, probowała Fanny odebrać mu ten list, ale go przeczytał do końca a po nim drugi i trzeci. Ciskał je później z miną wzgardliwą, obojętną, nie spojrzawszy na płomień, ożywiający się w kominku, lirycznemi i namiętnemi wylewami duszy wielkiego poety. Niekiedy w wynurzaniu tej miłości rozegzaltowanej temperaturą afrykańską, liryzm kochanka skażony bywał jaką sprosnością, tchnącą kordegardą, któraby zadziwiła i oburzyła wykwintne czytelniczki jego „Livre d’amour“, dzieła tak