spostrzegłszy skutek, jaki wywarło na tem dziecku, nagłe odkrycie jej rozwiązłej przeszłości, gorączkę, jaką mu we krwi zapaliła. Pieszczoty ziejące zepsuciem i tak długo powstrzymywane, słowa tchnące szałem, których nie przepuszczała dotąd przez zaciśnięte zęby wydobywała na jaw teraz, popisywała się niemi, okazując się bez obsłonek, jako kurtyzanka rozhukana i zręczna, w całej szkaradnej chwale Safony.
Wstydliwość, skromność — a to na co? Wszyscy mężczyźni są jednacy, przepadają za zepsuciem i skażeniem; ten mały nie różni się od innych. Wabić ich tem, co lubią, to najlepszy sposób przytrzymania. To co ona zna, te wyuzdane rozkosze, które jej zaszczepiono, z kolei nauczy się ich Jan, aby znowu udzielić innym. Oto jak trucizna rozchodzi się, rozpowszechnia, paląc ciało i duszę, na podobieństwo tych pochodni, co według słów poety łacińskiego, z rąk do rąk po stadyum przechodziły.
Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/092
Ta strona została przepisana.