różniał — rodzinę i swój stosunek. Teraz Cezary zawiadamiał jego kochankę o zajęciach, o plantacyach, o wszystkiem, co się dzieje w Castelet; a Fanny krytykowała upór konsula co do winnic, wdawała się w rozprawy o zdrowiu matki, drażniła Jana niewłaściwą troskliwością lub zbyteczną radą; tylko nigdy nie czyniła wzmianki o oddanej przysłudze, ani o dawnej przygodzie „próżniaka“, tej skazie na rodzie Armandych, którą stryj w jej obecności wyjawił. Raz jeden uciekła się do tego, jako do broni odpornej a to w następujących okolicznościach:
Powracając z teatru, podczas deszczu, wsiadali do powozu na pewnej stacyi bulwarowej. Była to jedna z tych dorożek, co tylko po północy jeżdżą; nie ruszała ona z miejsca odrazu, gdyż woźnica był rozespany a koń wstrząsał uździenicą. Podczas kiedy czekali w zamkniętym fiakrze, stary woźnica, zajęty poprawianiem sobie trzaskawki u bicza, zbliżył się spokojnie do drzwiczek, z postronkiem w zębach i rzekł do Fanny głosem ochrypłym i ziejącym winem:
— Dobry wieczór... Jakże się masz?
— Ach, to ty!
Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/115
Ta strona została przepisana.