bejrzała Gaussina od stóp do głów, z zimną krwią i znawstwem, wypływającem z doświadczenia, poczem rzekła bardzo głośno bez ceremonii: „uściskajcie się, moje dzieci... nie patrzę na was“ i usiadła na miejscu Fanny, aby dalej sprawdzać rachunki.
Trzymając się za ręce, szeptali: „Jak się masz?“ — „Nieźle, dziękuję ci“... „Więc wyjechałeś wczoraj wieczorem“ i tym podobne błahe słówka, którym zmienione głosy nadawały jednak prawdziwe znaczenie. Gdy, ochłonąwszy trochę, usiedli na sofie, zapytała Fanny po cichu: „Nie poznałeś mojej zwierzchniczki?... Jużeś ją widział... na balu u Dóchelette’a, ową hiszpankę w stroju panny młodej... trochę zwiędła, jak na pannę młodą...“
— Więc to jest?...
— Rosario Sanchés, kochanka de Pottera.
Ta Rosario, Rosa — jak ryto jej imię na wszystkich zwierciadłach restauracyj nocnych, a zawsze z jakimś nieprzystojnym dodatkiem, za dawnych czasów jeździła w cyrku na rydwanach, jako „dame des chars“ a w świecie, gdzie się bawią, wsławiła się cynicznem wyuzdaniem, wytrawnym językiem i razami szpicruty, będącej
Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/151
Ta strona została przepisana.