Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/168

Ta strona została przepisana.

— Ty, połykasz „bos ostros“... dla czegóż on nie ma jeść?
— Odejdź od stołu, albo zachowuj się spokojnie... nudzisz nas...
Obraziła się stara... więc obie zaczęły się lżyć, jak dewotki hiszpańskie, mieszając szatana i piekło do obelg szynkownianych.
— Hija del demonio.
— Cuerno de satanas.
— Putal!...
— Mi mądre!
Jan patrzył na nie z przerażeniem, reszta zaś biesiadników, oswojonych z temi scenami familijnemi, dalej smacznie zajadała. Jeden tylko de Potter, przez wzgląd na obcego gościa, odezwał się:
— Ależ się nie kłóćcie.
Rosa rozwścieczona, zwróciła się wtenczas do niego: „Dlaczego się mieszasz?... Co to za śmiałość!... Czy mi nie wolno mówić? Idź no trochę do żony, poszukać, czy mię tam niema!... Naprzykrzyły mi się już twoje oczy, jak usmarzonego witlinka i te trzy włosy, co ci pozostały. Zanieś je swojej indyczce... czas już wielki!