Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/187

Ta strona została przepisana.

sami w górę podczesanemi, jak ją pozostawił, odjeżdżając rano. Śliczną ma się wtedy wydawała: karczek jej był jeszcze młody, ciało powabne i starannnie utrzymane, zawsze na pogotowiu, bez przeszkód. Jednakże to zaniedbanie się korciło go; upatrywał w niem niebezpieczeństwo.
On sam, po wielce wysilającej pracy, żeby przymnożyć trochę dochodu, nieuciekając się do Castelet, po nocach bezsennie spędzanych nad planami, przy rysowaniu dział, jaszczyków i karabinów nowego kształtu, na rachunek Hettémy, naraz został opanowany tym rozleniwiającym wpływem wsi i samotności, jakiemu ulegają najsilniejsi, najenergiczniejsi i którego zarodek wywiózł z dzieciństwa, spędzonego w cichym zakątku natury.
Wskutek materyalizmu otyłych sąsiadów, których nizki poziom moralny i apetyt olbrzymi udzielały im się do pewnego stopnia, przez częste obcowanie, Gaussin i kochanka jego zaczęli także z powagą roztrząsać kwestyę obiadów wchwili, kiedy się spać kładli. Cezary przysłał im beczkę „wina żabiego“ całą zatem niedzielę butelkowali je przy otwartej piwniczce, wobec ostatnich promieni słońca, owego lata, pod błę-