Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/197

Ta strona została przepisana.

kończyli obiad, kiedy niespodzianie nadeszła para Hettémów.
— Ach, przepraszamy, państwo są w kółku rodzinnym — rzekła Olimpia, strojąc minki a wyrażenie to, jak policzek, zabolało i upokorzyło Jana.
Jego kółko rodzinne!... Ten znajda, co chrapie z głową na obrusie, ten stary obrzękły rozbójnik z fajką w ustach, co ochrypłym głosem po raz setny opowiada, że bicz za dwa su służy mu sześć miesięcy i że od dwudziestu lat rękojeści u niego nie zmienił... Jego kółko rodzinne! Co znowu! tak samo, jak żoną jego ta Fanny Legrand, stara, zwiędła, rozparta na łokciach, pośród dymu papierosów. Rok nie upłynie a wszystko to zniknie z jego życia, ustępując miejsca przelotnym znajomościom w podróży, Przy table d’hóte.
Chwilami jednak, myśl o wyjeździe, przyzywana ile razy czuł, że upada, że się poziom jego obniża, zamiast uspakajać i przynosić ulgę, dawała mu czuć ścieśniające go węzły mnogie. Jakiż to rozdzierający wyjazd! Nie jedno zerwanie, ale dziesięć... Ileż go będzie kosztowało wypuścić tę rączkę dziecięcą, która w nocy pozostawała w jego dłoni. Nawet La Balue