Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/199

Ta strona została przepisana.

Tylko że jego gniew był nacechowany delikatnością i pobłażaniem dobrze wychowanego człowieka, unikał on razów zbyt bolesnych nieszlachetnych, podczas gdy Fanny, jak prawdziwa kokotka, dawała się porywać szałowi, bez wstydu i poczucia odpowiedzialności; wszystkiem się posługiwała jak bronią, śledząc, na twarzy swej ofiary, ze srogiem zadowoleniem, wywoływane przez siebie kurcze cierpienia; poczem rzucała się nagle w objęcia, błagając, by jej wybaczył.
Do odmalowania były fizyognomie Hettémów, gdy im wypadło być świadkami tych kłótni, wybuchających prawie zawsze przy stole, skoro się miało odkryć wazę: albo zagłębić nóż w pieczystem. Zamieniali oni z sobą, przez stół, spojrzenia komicznie przestraszone: czy będzie można jeść, lub czy ten udziec barani, nie poleci czasem w ogród, wraz z półmiskiem, z sosem i z przyprawą z fasoli?
— Tylko bez scen — mówili, każdy raz gdy układano wspólną biesiadę. Tymże samym frazesem przyjęli oni propozycyę Fanny, rzuconą im przez mur, pewnej niedzieli, aby w lesie zjeść śniadanie.