Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/219

Ta strona została przepisana.

i kobieta poluje na nas jeszcze, byleby serce młode rozgrzewało i podtrzymywało całą osobę.
— Tak myślisz? — przemówił La Gournerie, spoglądając z szyderczym śmiechem na Fanny, a Déchelette, uśmiechając się poczciwie, jak zwykle, dorzucił:
— Zawsześ utrzymywał, że niema, jak młodość a dziś bredzisz jakoś...
— Ta mała Cousinard zmieniła mój sposób myślenia... Causinard, moja nowa modelka... Lat ośmnaście, dołki, dołeczki wszędzie, istny Klodion. A takie przytem dobre dziecko, taki typ ludowy z halli, gdzie matka jej drób sprzedaje... Czasem się odezwie tak głupio, ale to tak głupio, że ją aż uściskać trzeba... Parę dni temu, zobaczyła w pracowni romans Dejoie: patrzy na tytuł: „Thérèse“, więc rzuca książkę, ślicznie się krzywiąc, i mówi: „gdyby to się nazywało: Biedna Teresa („pouv Thérèse), czytałabym całą noc!...“ Szaleję za nią, powiadam wam...
— Wpadłeś znowu w pułapkę? — rzekł Déchelette — a za sześć miesięcy czeka cię zerwanie, łzy jak groch, zniechęcenie do pracy i po-