Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/293

Ta strona została przepisana.

pogurbioną, w miarę znikania życia, mieniącą się gdyby mora, pryzmatycznie, mama Pilar wylewała, mówiąc, z oczami wzniesionemi ku niebu: „Dis loui pardonne!“
— Śmieję się z tego, ale mi się chce płakać swoją drogą; zwłaszcza, gdy pomyślę o strapieniu mojej biednej Rozy, którą we łzach pozostawiłem. Na szczęście, Fanny była przy niej...
— Fanny?...
— Tak, od niepamiętnych czasów nie widzieliśmy jej... Przyszła dziś rano, w samą chwilę dramatu i, jako dobra dziewczyna, została, żeby pocieszać przyjaciółkę. — Nie spostrzegłszy, jakie wrażenie wywołał swemi słowy, dodaje: „Więc już rzecz skończona? Nie żyjecie z sobą? Czy przypominasz pan sobie rozmowę naszą na jeziorze d’Enghien? Przynajmniej, korzystasz z dawanych ci nauk...“ Odrobina zazdrości przebijała w tej pochwale.
Gaussin zmarszczył czoło, doznał on prawdziwej przykrości na myśl, że Fanny wróciła znów do Rosario; ale zły był na siebie za tę słabość, nie mając już praw do niej i odpowiedzialności za jej sposób życia.