kiem... szerokiem morzu, rzuca długi czerwony lub biały płomień, co pruje ciemności, ukazuje w mruganiu błyskawicznem zarysy wysp, warowni, skał. A to oko błyszczące, które tysiącom podróżnych, wskazuje drogę w widnokręgu, jest to także podróż co go wzywa, robi doń znaki. Przywołuje głosem wichru, szumem fal morskich i chrapliwą wrzawą parowca, który chrapie i sapie ciągle, na którymbądź punkcie przystani.
Jeszcze dwadzieścia cztery godzin oczekiwania; Fanny połączy się z nim dopiero w niedzielę. Te trzy dni poprzedzające rendez-vous, miał on spędzić u rodziny, poświęcić je ukochanym, których może długie lata nie zobaczy, lub wcale już nie zastanie; ale tegoż samego wieczoru, kiedy przybył do Castelet, skoro się ojciec dowiedział, że małżeństwo zerwane i odgadł przyczynę, nastąpiła rozprawa gwałtowna, straszna.
Któż my jesteśmy, czem są nasze uczucia najczulsze, najbliższe sercu, kiedy gniew, przemykający się pomiędzy dwiema istotami z jednej krwi i kości, wyrywa, pochłania, unosi ich przywiązanie, uczucia przyrodzone, których korzenie są tak głębokie i tak delikatne, ze ślepą,
Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/314
Ta strona została przepisana.