Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/319

Ta strona została przepisana.

niż muzyka, to skrzydlate wyrażenie uciech południowych, pełni życia i miłości, co aż łzami wzbierają. Wspomnienie Ireny przechodzi w melodyę, drgające i płaczące. Jak to daleko!... Jaki piękny kraj stracony, jaki żal na zawsze, po rzeczach zburzonych, niepowetowanych!
Idźmy!
Wychodząc, spotkał Jan na progu chłopca: „List do pana konsula... Przybył rano, ale pan konsul tak mocno spał!...“ Znakomici podróżni rzadko się trafiają w hotelu „du Jeune Anacharsis“: dlatego poczciwi marsylczykowie, przy każdej sposobności tytułują gościa swego... Kto może doń pisać? Nikt nie wie adresu, chybaby Fanny... Przyjrzawszy się lepiej kopercie, przeląkł się, zrozumiał.
Otóż nie! nie jadę; to za wielka niedorzeczność, na którą nie mam dosyć sił. Do takich kroków, mój biedny przyjacielu, potrzebna młodość, której już nie mam — lub zaślepienie namiętności szalonej, której brak nam obojgu. Przed pięciu laty, za pięknych dni naszych, gdybyś był skinął tylko, poszłabym na drugą półkulę świata, bo nie można zaprzeczyć, żem cię kochała namiętnie. Dałam ci wszystko, com