Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/322

Ta strona została przepisana.

mię napowrót do ojca, do tego biedaka, co się zgubił przez miłość dla mnie i wrócił z Mazas równie gorący i tkliwy, jak za pierwszem spotkaniem się naszem. Wystaw sobie, że skorośmy się znowu zobaczyli, całą noc spędził, płacząc na mem ramieniu. Jak widzisz, nie miałeś sobie czem głowy nabijać...
„Mówiłam ci to już, moje drogie dziecko, za dużo kochałam, jestem znużona. Teraz czuję potrzebę, żeby mnie kochano, pieszczono, uwielbiano, kołysano. Ten będzie przedemną na klęczkach. Dla niego, nie będę nigdy miała zmarszczek, ani włosów siwych i jeśli się ze mną ożeni, jak ma zamiar, to ja mu łaskę wyświadczę. Porównaj... Tylko bez szaleństw. Przedsięwzięłam ostrożności, żebyś mię nie mógł odnaleźć. Z małej kawiarenki stacyjnej, zkąd piszę do ciebie, widzę poprzez drzewa dom, w którym mieliśmy tak dobre i tak okropne chwile i kartę co się buja na drzwiach, w oczekiwaniu nowych lokatorów... Wolnyś teraz, nigdy już nie posłyszysz o mnie... Żegnam cię, jeszcze jeden pocałunek, ostatni, w szyję... mój miły...“

KONIEC.