Strona:Alfons Daudet-Tartarin z Tarasconu.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
XII
EUROPEJCZYCY W SZANGAJU. — HANDEL NA WIELKĄ SKALĘ. — TATARZY. — ZALI TARTARIN BYŁBY BLAGIEREM I OSZUSTEM? — MIRAŻ.

A jednak raz Tartarin o mało co nie puścił się w drogę w bardzo daleka drogę. Trzej bracia Garcio-Camus, pochodzący z Tarasconu, a zamieszkali w Szangaju, ofiarowali Tartarinowi kierownictwo jednego ze swych kantorów w tym kraju. Tam pędzićby mógł życie najlepiej odpowiadające jego usposobieniu. Wielkie interesy, komenda nad olbrzymim tłumem urzędników i służby, stosunki z Rosją, Persją, Turcją azjatycką, wreszcie handel na wielką skalę.
W ustach Tartarina te słowa: „handel na wielką skalę“ stawały się czemś olbrzymiem!...
W dodatku zakłady braci Garcio-Camus miały jeszcze i tę jedną, szczególną, wielką zaletę, że od czasu do czasu Tatarzy składali mu wizytę. Wtedy z piorunującą szybkością zamykano bramy. Urzędnicy i służący chwytali za broń. Wywieszano chorągiew konsulatu, przez okna obsypywano Tatarów morderczym ogniem.
Rozumie się, że Tartarin-Don Quichotte przyjął tę propozycję z niezmiernym entuzjazmem. Ale niestety, Tartarin-Sancho Pansa nie chciał o tem słyszeć, a ponieważ był silniejszy, więc postawił na swojem. W mieście mówiono o tem dużo. Pojedzie? Czy nie pojedzie? Zakładano się o to. Jedni trzymali tę, drudzy inna stronę. Było to wydarzenie ogromnie ważne.
Ostatecznie Tartarin nie pojechał, ale wyszedł z całej tej historji z niemałym zaszczytem. Mieć jechać do Szangaju, czy też być w Szangaju, to w pojęciu mieszkańców Taruasconu było wszystko jedno. Tyle i tak długo mówiono o podróży Tartarina, iż w końcu wszyscy uwierzyli, że on już stamtąd powrócił, a wieczorem w klubie, wszyscy bywalcy wypytywali Tartarinu o wiadomości co do