Strona:Alfons Daudet-Tartarin z Tarasconu.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

żeby przenieść na ląd kufry, skrzynie, wogóle bagaż!.. Schowajże pan swój scyzoryk, oddaj mi pan swój bilet i idź pan za tym murzynem. To bardzo porządny chłopak, który pana zaprowadzi na ląd a nawet do hotelu, jeśli pan sobie tego życzy...
Tartarin zmieszał się nieco. Oddał swój bilet, i spiesząc za murzynem, zlazł po drabinie sznurowej do dużej szuflady kołyszącej się u boku statku. Wszystkie jego pakunki znajdowały się już tam, skrzynie z bronią, kufry, konserwy mięsne i roślinne i t. d., a ponieważ przedmioty te zapełniły całą szalupę, więc nie było potrzeby czekać na innych podróżników. Murzyn wylazł na szczyt pakunków i wisiał tam podobny do małpy, założywszy ręce za kolana. Drugi murzyn pochwycił wiosła... obaj patrzyli na Tartarina śmiejąc się i pokazując swe białe zęby.
Poza nimi, z tyłu szalupy, z tą przerażającą miną, która budziła lęk w jego współobywatelach, stał wielki Taraskończyk i nerwowo przebierając palcami trzymał w ręku rękojeść swego noża myśliwskiego. Bo aczkolwiek słowa Kapitana Barbasson uspokoiły go nieco, nie był on zupełnie spokojny, co do zamiaru tych obu czarnoskórych obywateli, tak niepodobnych do dzielnych tragarzy z nad brzegów Rodanu...
W pięć minut później szalupa dobiła do brzegu. Tartarin wysiadł w niewielkim porcie Berberyjskim, kędy trzysta lat przedtem pewien galernik hiszpański, nazwiskiem Michał Beroales, — pod razami batów dozorcy galer — obmyślał i gotował boską powieść, która nazywać się miała Don Quichotte.

III.
INWOKACJA DO CERVANTESA. — WYLĄDOWANIE. — GDIEŻ SĄ „TURCY“. — NIEMA „TURKÓW“? — ROZCZAROWNIE.

O Michale Carvantesie di Saavedra!
Jeśli prawdą jest, iż w krainach, które zamieszkiwali wielcy ludzie pozostaje po nich cząstka ich ciał, czy dusz i unosi się w powietrzu po wszystkie czasy, aż po koniec świata, — w takim