Strona:Alfons Daudet-Tartarin z Tarasconu.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

Pochodził on ze starej, dobrej rasy. Gdy miał lat dziesięć bracia intrygami pozbawili go dziedzictwa po ojcach, a to z powodu jego liberalnych przekonań. I odtąd przebiegał on wszystkie strony świata, aby kształcić się i bawić, — książę-filozof! Ciekawe zestawienie.
Książę trzy lata żył w Tarasconie, a gdy Tartarin zdziwił się, że nigdy go nie spotkał w klubie, ani na esplanadzie, książę odrzekł wymijająco:
— Nie wychodziłem prawie z domu...
A dyskretny Taraskończyk nie śmiał pytać o nic więcej.
Wszak wszystkie wielkie jednostki mają swe tajemnice.
Ostatecznie książę Grzegorz był bardzo dobrym księciem. Popijając wino wysłuchał Tartarina o maurytance, a że — jak twierdził — zna wszystkie te damy, raczył więc przyrzec swą pomoc w poszukiwaniach.
Pili ostro i długo. Pili zdrowie, „dam algierskich“ itd. itd.
A w dole, pod tarasą, morze huczało, a wśród ciemności fale biły o brzeg, czyniąc szelest podobny do tego, który wydają wstrząsane silnie mokre prześcieradła.
Było ciepło.
Na niebie mnóstwo gwiazd.
Wśród platanów śpiewał słowik.
Tartarin zapłacił cały rachunek.

X.
POWIEDZ MI JAK SIĘ NAZYWA TWÓJ OJCIEC, A JA CI POWIEM JAK SIĘ NAZYWA TEN KWIAT.

Na drugi dzień po owej nocy, książę Grzegorz wczesnym rankiem wszedł do pokoju Tartarina:
— Prędko! Prędko! Ubieraj się pan! Znalazłem pańską maurytankę!... Mazywa się Bajadla, lat dwadzieścia, prześliczna i w dodatku wdowa!...
Dzielny Tartarin, nieufający małżonkom wschodu, uradował się.