Strona:Alfons Daudet-Tartarin z Tarasconu.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

łącznie same tylko egzotyczne rośliny; akacje amerykańskie, z których dobywa się gumę, drzewa tykwowe, krzewy dostarczające bawełny, palmy kokosowe, mangi, banany, przeróżne palmy, baobab, nopale, kaktusy, drzewa figowe z Berberu! — zdawałoby się że to podzwrotnikowa kraina, środkowa Afryka, ziemia o dziesiątki tysięcy kilometrów odległa od Tarasconu.
Rozumie się, że wszystkie te rośliny nie były naturalnej wielkości. Palma kokosowa nie była wcale większa od buraka, a baobab (drzewo olbrzym, arbor gigantea) wygodnie mieścił się w wazoniku po rezedzie.
Ale to wszystko jedno! Jak na Tarascón, było to już bardzo ładne, a mieszkańcy miasta, którzy w niedziele mieli zaszczyt oglądać baobab Tartarina, powracali do domu pełni zachwytu i podziwu.
Proszę sobie wyobrazić, jak głęboko musiałem być wzruszony owego dnia gdym kroczył poprzez ten ogród bajeczny!... Ale gdy mnie wprowadzono do gabinetu bohatera, przeniknęły mię inne, głębsze i potężniejsze wrażenia.
Gabinet ten, jedna z osobliwości miasta, znajdował się w głębi ogrodu; tuż przed oszklonemi drzwiami, wiodącemi do tego przybytku, stał baobab.
Proszę sobie wyobrazić wielką salę, której ściany od dołu aż do sufitu pokryte były strzelbami i szablami, zbroją wszystkich narodów kuli ziemskiej. Były tam karabiny, sztućce-repertjery, garłacze, noże korsykańskie, noże katalońskie, sztylety, sztylety-rewolwery, krysze malajskie, strzały karaibskie, dzidy z krzemiennymi ostrzami, kastety, maczugi hotentockie, lassa meksykańskie, itd. itd. Czego tam nie było?
A ponad tem wszystkiem wznosiło się okrutne drapieżne słońce, budzące świetlane odbłyski stali kling i kolbach strzelb. I zdawało się, że czyni ono to umyślnie, aby tem większy budzić lęk i strach... Co prawda porządek i czystość, panujące w tym arsenale, uspokajały nieco i dodawały odwagi. Wszystko było uporządkowane, rozsegregowane, pielęgnowane i oczyszczane stararannie, opatrzone w napisy i etykiety, jakby w porządnym składzie