Strona:Allegorya (Przerwa-Tetmajer) 015.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

W nieszczęściu — wszystkie serca opuściły....
A wszakżesz moja porwana kochanka
To była krewna ich i ich ziemianka:
Hańba ta, chociaż padła na nią jedną,
Wszak była hańbą ludności powszedną!
A jednak psy te nie śmiały zaszczekać
Złowrogo, ale wolały poczekać,
Aż znowu który uczuje obrożę,
Aby ją przyjąć cicho i w pokorze! ...
Byłem sam jeden — nagle w słońca błysku
Wzrok mój poleciał tam, tam, ku zamczysku;
I znowu boleść przymarła i wzgarda,
A zemsta wstała tak straszna, tak twarda,
Taka niezłomna, że choć czułem w sobie,
Iż cóż sam jeden temu władcy zrobię
Co miał tysiące straży — przecież nagle,
Jakbym u ramion z wichru poczuł żagle,
W takim okropnym poskoczyłem pędzie
Ku zamku, z myślą, niech już co chce, będzie
Niech już, jeżeli jej tam nie odbiję,
Pierwsza mnie lanca na wylot przeszyje....
I patrz, co to jest, gdy uczucie goni
Na zbyt potężne: ja nie wziąłem broni
Nawet ze sobą! Żołnierz stał u bramy
I chciał mi włócznią robić w drodze tamy,
Lecz jam, jak powódź na niego uderzył,
Odbiłem włócznię — i żołnierz już nieżył.
Wbiegłem w krużganki — ludzie mnie widzieli,
Lecz dziwny wyraz musiałem mieć w twarzy,
Bo żaden kroku się dostać nie waży