w kosodrzewinie leżącej przełęczy. Szczyt między temi przełęczami leżący na mapie oznaczony jest nazwą Luczna i ma 1651,1 metrów wysokości.
Od tej drugiej przełęczy wznosi się znowu grzbiet coraz wyżej, i przyjmuje nazwę Długiego Upłazu, który wznosząc się do 1878,8 metrów po nad poziom morza, łączy się ze szczytem Wołowca, którego wierzchołek stromo ku temu grzbietowi spada. Na grzbiecie Długiego Upłazu bardzo obszerny otwiera się na zachód widok na kilka dolin Orawskich, widok ten zamyka od zachodu góra Osobita, od południa zaś wysokie i skaliste pasmo Rohaczów.
Dla spóźnionej pory nie mogliśmy już tego dnia iść dalej grzbietem Długiego Upłazu, owszem małą dolinką Kruźlik zwaną, spuściliśmy się w dolinę Chochołowską, idąc najprzód w kierunku południowo-wschodnim, a odwracając się następnie ku północnemu wschodowi. W górnej części tej dolinki widać tylko drobno ziarnisty zielonawy granit zawierający małe blaszki ciemnej miki, później zaś dolinka odwracając się ku północnemu wschodowi powraca do kwarcytu, którego wyraźnie odsłoniętą skałę widać w dolnej jej części. Kwarcyt ten jest drobno ziarnisty wyraźnie warstwowany, warstwy jego od 0,5 do 1 metra grube mają kierunek zachodnio-wschodni (h. 6), a nachylenie bardzo strome (70°) ku północy, widać tu przeto wyraźnie, że kwarcyt ten leży bezpośrednio na granicie.
Powróciwszy wieczorem na polanę Chochołowską, pokrzepiłem się wieczerzą z przywiezionego prowiantu i szklanką herbaty, siedząc na trawniku przy tutejszych chatach i korzystając z pięknego wieczora i prześlicznego widoku na otaczające góry, dopóki zapadający zmrok na to zezwalał, poczem udałem się na spoczynek na strzechę nad stajnią, gdzie w świeżem sianie doskonale przespałem piękną i krótką lipcową noc. Na drugi dzień rano zaś, odprawiwszy wózek do doliny Starorobociańskiej, gdzie konie na mnie czekać miały, puściłem się z przewodnikami w drogę na Wołowiec i otaczające go góry.
Ścieżka prowadzi doliną Chochołowską w kierunku południowo-zachodnim do leżącego nieco wyżej w tej dolinie szałasu Chochołowskiego, powyżej którego łączy się z tą dolina spadająca od południowego wschodu dolina Jarzębcza, powyżej tego punktu zaś dolina potoku Chochołowskiego coraz raźniej się wznosi, przyjmując kierunek niemal czysto południowy.
Cała dolina Chochołowska spadłemi z otaczających gór głazami jest zasypana, które w dnie doliny są z sobą zmięszane, dlatego skład otaczających ją wierzchów tylko albo ze skał z ich boków sterczących, albo z głazów wysoko na ich stokach leżących, albo przynajmniej z pewnej bocznej dolinki naniesionych poznać można.
I tak idąc od polany Chochołowskiej główną doliną ku Wołowcowi, widziałem między głazami rozsianemi w bocznym potoku, spadającym z Długiego Upłazu między polaną Jarzębczą a szałasem Chochołowskim, okazy drobnoziarnistego zielonawego granitu, zawierającego drobne blaszki ciemnej miki, a na jednym z tych okazów widać zrosły z tym zielonawym granitem drugi zupełnie odmienny granit jasno różowy. Pierwszy jest zupełnie podobny do granitu z dolinki Kruźlik dnia wczorajszego na miejscu zebranym, granit różowy zaś różni się od tamtego brakiem oligoklazu, obecnością pięknie różowego ortoklazu, większą ilością drobnych ziarnek szarego kwarcu, i znacznie mniejszą ilością ciemuej miki. Są to więc dwie zupełnie odmienne skały, które nie mogły równocześnie i na tem samem powstać miejscu, a to tem mniej, gdy między temi dwiema odmianami nie ma żadnego przejścia, owszem granica między niemi, jakkolwiek szczelnie ze sobą są zrosłe, jest wcale ostro naznaczona. Przyjąć przeto należy, że ten różowy granit jest od tamtego nowszy i wypełnia w nim żyłę, jakkolwiek twierdzenie to, dopóki
Strona:Alojzy Alth - Wycieczka do doliny Chochołowskiej.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.