Strona:Anafielas T. 1.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.
124

Co jaśniejszemi promieniami świecą.
Mniejsze, ich wnuki, niedorosła dziatwa.
Synowie słońca zaludnili niemi,
Wprzód puste jeszcze, te nieba szérokie.
Niedługo xiężyc został żonie wierny,
Jak pierwszéj wiosny, piérwszego dnia ziemi;
Wkrótce on córkę jutrzeńkę pokochał,
Unikał słońca, w nocy zaczął chodzić,
I pod dzień biały na niebie się bawić.


Słońce raz wyszło wcześniéj z łoża swego,
I niewiernego z jutrzeńką zastało;
Naówczas miecz swój ogromny porwało,
Oblicze męża rozcięło na dwoje.
I odtąd Menes skarany na wieki,
Co miesiąc dawne powtarzając dzieje,
Wschodzi rozcięty, póki nie uprosi;
Aż słońce twarz mu zrąbaną przywróci.


Ta wielka gwiazda jest to Wakarinne,
Gwiazda wieczorna, co w piérwszym dniu ziemi,
Z piérwszych uścisków słońca i xiężyca,
Zmrokiem się zaraz na niebo wtoczyła.
Ona przychodzi świecić od wieczora;
Pod ranek niknie, na słoneczném łożu
Odpocząć przez dzień do nowéj podróży.