To jest Juksztandis, to Tikutis świetny;
Ta wielka gwiazda jest gwiazdą Perkuna,
Jak on odwieczna, jak on nieśmiertelna.
Inne są także, które Bogóm naszym
Na jasnych czołach stupromienne świecą;
Mniejsze zwieszone po nad ludzi głową.
Ile ich w górze widzisz tam błyszczących,
Tyle jest dachów, i Bogów, i ludzi,
A każdy w niebie mieszka gwiazdą swoją.
Po nad wszystkiemi ma rząd Żwajgżdunoka.
Ona je zrzuca, gdy człowiek umiera;
Ona zapala, gdy dziécię się rodzi;
Ona im światła z wozu słońca bierze
I codzień świéże na plecach roznosi.
Gwiazd Boga żona z nim razem swą trzodę
Po modréj pasie co nocy równinie. —
Tak mówił starzec; codzień, co wieczora,
Nową naukę w młodzieńca przelewał;
I jak jaskinia po nad morza brzegiem,
W którą od wieków morze skarby składa,
Bursztyn, korale i drogie kamienie,
Póki ich rybak znalazłszy nie wydrze,
Tak starzec wieści, które sto lat zbierał,
Teraz dopiéro wylał ze swéj duszy.
A Witol z całym młodzieńca zapałem
Wszystko połykał, i zawsze łakomy,
Strona:Anafielas T. 1.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.
126