Strona:Anafielas T. 1.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.
127

Nowego żądał i o więcéj prosił.
Tak mu spłynęły dwa lata w Romnowe;
Zmieniły myśli, rozszérzyły serce.
Widział już świat ten, w który miał się rzucić,
Przeczuciem młodych, a nauką starca.
Śmielszy do boju, kiedy przyszłość marzył,
Nie tak ją straszną i czarną już widział;
I już starego ojca nie żałował,
Ni chaty w puszczy, ni zabaw dziecięcych,
Które nie jeden raz wprzódy opłakał;
A w sercu uczuł ten zapał do boju,
I to pragnienie walki z ciężkim losem,
Których któż w życiu choć raz nie doświadczył?


Tymczasem prędko płynął czas w Romnowe.
Krewe-Krewejtę pochylały lata;
I jak ta kropla, co pełne naczynie
Jedna przepełni, tak jemu godziny,
Które długiego domierzały życia,
Już się napróżno wezbrane zlewały.
Nie czuł ich starzec; ni w życiu roskoszy,
Ni w duszy swojéj sił na dalsze życie,
Ni w sercu węzła, coby go do świata,
Coby go jeszcze do ludzi krępował.
Wszystkie już dawno pęknięte leżały.
Wzdychał za cichym spoczynkiem w mogile,
Za połączeniem z ojcami swojemi;