Strona:Anafielas T. 1.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.
135

Nie, jak dziś dla was, szkodliwemi były.
Teraz Pilwite twarz od was odwraca,
Auszlawis chorób nasyła tysiące,
Których ni popiół ze Znicza ołtarzów,
Ani kapłanów nie leczy zaklęcie.
O dzieci moje! czas się upamiętać!
Niechaj podróżni swobodni wędrują;
Niech nikt gościowi nie odmówi chleba,
Ni dachu w słotę, ni w nocy posłania,
Ani ogniska, by osuszyć szaty;
Niech zgoda dzieci z ojcami połączą;
Niech się brat z bratem nie waśni zajadle;
A wówczas Bogi twarz do was obrócą,
I miecz przez poły wyjęty nad wami
Nie dotknie karków Litewskiego ludu. —


Tak mówił starzec; lud płakał, słuchając;
A Wejdaloci na cztérech ołtarzach
Palili Bogóm błagalne ofiary.
Potém znów Krewe podniósł głos do ludu,
I długo mówił, i mówił ze łzami,
I żegnał wszystkich; wszyscy go żegnali,
Padali na twarz i łkając płakali.
Nareście ustał starzec, ręką skinął,
Stanął na stosie, wzniósł oczy do nieba,
Modlił się długo i lud błogosławił.