— Przysiąż mi — rzecze — na ojca i matkę,
I na Perkuna, i na głowę twoję,
Że więcéj słabych nie skrzywdzisz podróżnych,
Że tych, coś okuł, rozpuścisz dziś jeszcze;
Przysiąż; lub chwila, a duch twój Pokole
Poniesie szarpać w podziemnym Pragarze. —
Z przestrachem słudzy, stojąc w oddaleniu,
Przysięgi pana swojego słuchali;
A Raudon, drżący z wstydu, niewyraźnie,
— Kad man Perkunas sumusztu[1] — wyjąknął.
Naówczas Witol zdjął z piersi kolano
I miecz od gardła cudowny odsunął.
Kunigas, złością i wstydem miotany,
Strząsnął pył z sukni; a potém, spójrzawszy,
Jak Witol w inną odwraca się stronę,
Znów się nań rzucił i znów go pochwycił.
— Słyszeli Bogi, przysięgałeś krzywo! —
Zawołał Witol, znów za miecz cudowny
Chwycił się. Słudzy do pana przybiegli.
— Precz! — rzekł im Ramion — ja go sam zabiję.
Śmiałeś mnie krzywoprzysiężcą nazywać!
Albożem przysiągł, że się mścić nie będę? —
- ↑ Bodaj mnie Perkun zabił.