Strona:Anafielas T. 1.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
175

Puszczaj! a powiedz, czego chcesz ode mnie?
Przysięgi?? — ja ci na wszystko przysięgnę. —
A Witol, mieczem cisnąc, rzekł powoli:
— Przysiężesz, żebyś połamał przysięgi!
Nie chcę ja przysiąg; znam, co ci kosztują;
Chcę śmierci twojéj i kary za zbrodnię. —
— Któż jesteś? człeku! — jękł Raudon boleśnie —
Czy duch Perkuna na zemstę przysłany?
Czy brat mój, czyli niewolnik, co wczora?....
Któś ty? Ach! puść mnie! Chceszli skarbów moich? —
— Nic, tylko śmierci twéj, krzywoprzysiężco! —
A Raudon jęczał i rwał się z pod niego,
Lecz słabiéj coraz. Krew płynęła z oka,
Miecz mu tkwił w piersi, kolano cisnęło,
I ręka wroga barki mu szarpała.

Opodal, w strachu zmięszani dworzanie,
Jedni do zamku biegli, drudzy w lasy,
Tamci krzyczeli, insi straż wołali.
Na most się ludu wielki tłum wytoczył;
Co kto miał, porwał, i na pomoc biegli;
Ale nieśpiesznie: bo wszyscy zarówno
Nienawidzili okrutnego xięcia.
Wrzask jego, jakby ryk dzikiego źwierza,
Daleko się aż po lasach rozlegał.
Nareście Witol chęć zemsty odmienił.
— Puszczam cię — rzecze — lecz na noc dzisiejszą