Strona:Anafielas T. 1.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.
7

— Jabym się lękał! O Mildo Królowo!
Ja, co cię kocham tak, że na skinienie
Poszedłbym z Jodsy[1] walczyć w tamte światy,
Z Didalisami[2] po czarnych jaskiniach,
Ja, cobym wyzwał braci twoich, Bogów,
Jabym się lękał! —
— Cicho! Romois! cicho!
O! nie wiész, nie wiész, jak straszne są Bogi!
Chcesz walczyć z niemi! Oni i bez boju,
Bez łuku, miecza, oszczepu i procy,
Na biednych ludzi, gdy zechcą, to skiną,
Jedném skinieniem do ziemi przygniotą,
Jedném spójrzeniem słabego zabiją.
Cicho! bo gdyby głos twój usłyszeli,
Naówczas noc ta byłaby ostatnią;
Ostatnią szczęścia, a piérwszą boleści;
Żalu bez końca i łez nieśmiertelnych.
Cicho! Bogowie każde słowo słyszą,
Poszept ich każdy uszu dolatuje,
Każdą myśl ludzką przynoszą im duchy.
Ragana jaka, co w drzewie podsłucha,
Żaltis[3], co się gdzieś czołga pod liściami,
Woda, co płynie, Pucis[4], co powiewa,
I gdyby światła promyk się przecisnął,
Światło, mój miły, nasby oskarżyło. —


  1. Złe duchy.
  2. Smoki.
  3. Wąż.
  4. Wiatr łagodny.